GF Mamba




Click the Mona please.










































Gary Fisher Mamba 

10.05.2011



02.06.2011
  
Gary Fisher Mamba 

Rama: Platinum Series 6066 butted & hydroformed aluminum, cold-forged dropouts, G2 29" Geometry, size 19"
Widelec: RockShox Dart 3 29", 80mm travel, 46mm offset crown, coil spring, turnkey lockout w/external rebound adjustment
Manetki: SRAM SX 4, trigger
Przednia przerzutka: Sram X.9
Tylna przerzutka : SRAM SX 4
Kaseta: SRAM PG830 11-32T, 8spd
Piasta przód: Shimano M65
Piasta tył: Novatec (tylko jaka?)
Obręcze: Bontrager Ranger disc 29" rims, 32h
Opony : Bontrager XDX, 29x2.1 (53/51), tubeless ready
Korby: XT-M760 (Shimano FC-M341-S, 42/32/22)
Siodło: Bontrager Race
Sztyca: Bontrager SSR, micro adjust, 27.2
Kierownica: Boplight Team (Bontrager Big Sweep, 600mm width, 15d backsweep)
Mostek: Boplight Team (Bontrager SSR, 10d rise)
Chwyty: Boplight Team (Bontrager)
Stery: 1-1/8" threadless, semi-integrated, semi-cartridge bearings
Hamulce: Avid Juicy 3 (Shimano M415, mechanical disc, 160mm 6-bolt rotors)
Licznik: Sigma 1009

Przez pare modyfikacji udało się zejść z 14,3kg do około 13kg (waga moja - moja i rowera = średnio 13,0kg)



21.07.2011

Gary Fisher Mamba 
Rama: Platinum Series 6066 butted & hydroformed aluminum, cold-forged dropouts, G2 29" Geometry, size 19"
Widelec: RockShox Dart 3 29", 80mm travel, 46mm offset crown, coil spring, turnkey lockout w/external rebound adjustment
Manetki: SRAM SX 4, trigger
Przednia przerzutka: Sram X.9
Tylna przerzutka : SRAM SX 4
Kaseta: SRAM PG830 11-32T, 8spd
Piasta przód: Shimano M65
Piasta tył: Novatec (tylko jaka?)
Obręcze: Bontrager Ranger disc 29" rims, 32h
Opony : Bontrager XDX, 29x2.1 (53/51), tubeless ready
Korby: XT-M760 (Shimano FC-M341-S, 42/32/22)
Siodło: Bontrager Race
Sztyca: Boplight Team (Bontrager SSR, micro adjust, 27.2)
Kierownica: Boplight Team (Bontrager Big Sweep, 600mm width, 15d backsweep)
Mostek: Boplight Team (Bontrager SSR, 10d rise)
Chwyty: Boplight Team (Bontrager)
Stery: 1-1/8" threadless, semi-integrated, semi-cartridge bearings
Hamulce: Avid Juicy 3 (Shimano M415, mechanical disc, 160mm 6-bolt rotors)
Licznik: Sigma 1009

30.07.2011

The mamba got the water cages -  Elite Custom Race with Zefal Arctica water bottle.


15.10.2011

Some changes:
- seat WTB Devo
- cassette Shimano XT
- chain Shimano XT
- derlr (rear) Sram X-9
- seatpost clamp BBB
- shifters Sram Gripshift X-0
- brake discs Marura Marta







  



11-13.XI.2011 Karpacz

     Korzystając z ostatnich ciepłych dni tego roku, wybraliśmy się do Karpacza. Z samego rana pociągiem wystartowaliśmy do Jeleniej Góry, z Jeleniej Góry już rowerami prosto do Karpacza Górnego. Mimo iż poruszaliśmy się ruchliwą trasą droga wcale nie była lekka. Jechaliśmy w góry i było to czuć;) 400m na dystansie 22km, z tego 250m między Karpaczem Dolnym, a Górnym.

  Po zakwaterowaniu (850m n.p.m) i krótkim odpoczynku trzeba było kupić mapę i znaleźć coś dobrego do jedzenia. Gyrosa w Karpaczu Górnym nie ma, wybraliśmy bar/restaurację „Pod Jesionami”.
+frytki
+frytki
+filet z kurczaka
+4 surówki
+filet z dorsza
+4 surówki
+frytki
=30zł
I najedliśmy się oboje:)
W pokoju zaplanowaliśmy z mapą trasę ok 4-5km, którą jutro chcieliśmy „zrobić”.

Następnego dnia szybka pobudka, śniadanie, pakowanie ( 3 łyżki, 2 dętki, imbusy, picie, ciastka...i brak pompki) i w drogę. Minęliśmy Kościółek Wang i zaraz na początku skręciliśmy ze szlaku w leśną dróżkę która po paruset metrach skończyła się potokiem. Powrót na szlak i kolejny skręt według mapy w leśną ścieżkę. Po 20min i ta droga się urwała i dalej rowery trzeba było prowadzić. Stromo pod górę po czymś co kiedyś mogło być ścieżką. Im dalej szliśmy tym mniej wyglądało to na drogę. W końcu ścieżkę zarosły krzaki i choinki. W tym gąszczu znaleźliśmy stare oznaczenia niebieskiego szlaku, wpinaliśmy się ciągle w górę więc musieliśmy w końcu gdzieś dojść. Po godzinie doszliśmy do szlaku z którego wcześniej zboczyliśmy. Postanowiliśmy iść dalej w górę. Minęliśmy grupę skalną Pielgrzymy (na zdjęciu) i doszliśmy do szczytu Słonecznik (1423m n.p.m ). Stamtąd już na rowerach ruszyliśmy grzbietem w stronę Śnieżki. Po drodze minęliśmy Wielki Staw i Dom Śląski. Śnieżkę zdobyliśmy na piechotę, prowadząc rowery. W tym momencie licznik wskazywał ponad 12km. 

     Po hotdogu, chwila odpoczynku i jazda w dół. Tarcze grzały się niemiłosiernie, piszczały i śmierdziały, odziwo lepiej z temperaturą radziły sobie tarcze od Giant'ów niż Magury Marty SL...hmmm, trzeba było co jakiś czas stawać, żeby ostygły. Najpierw czarnym szlakiem, potem Torem Saneczkowym zjechaliśmy do Karpacza, na szczęście Górnego, co oszczędziło nam już wspinaczki;) Wieczorem znów „Pod Jesionami" - szczerze polecam.


*Na załączonym obrazku na różowo zaznaczyłem fragmenty gdzie trzeba było prowadzić rowery. Część na pewno dało by się podjechać, gdybyśmy znali trasę i wiedzieli co nas czeka dalej...

W niedzielę po śniadaniu, hardcorowym dla nasz szlakiem do Jeleniej Góry. Ciągle z górki, stromo, kamieniście i korzeniowo;) Z Jeleniej PKP do Wrocławia.
  Łącznie od progu domu do progu domu licznik naliczył 100km.


25.11.2011

Unexpected change - Fox F80 RL 29er. And Accent Lithium pedals, Ritchey Carbon topcap and spacers.

Gary Fisher Mamba 
Rama: Platinum Series 6066 butted & hydroformed aluminum, cold-forged dropouts, G2 29" Geometry, size 19"
Widelec: Fox F29 80 RL ( F80, F-series )
Manetki (shifters): Sram Gripshift X-0
Przednia przerzutka: Sram X.9
Tylna przerzutka (derlr, rear): Sram X-9
Kaseta (cassette): Shimano XT
Łańcuch (chain): Shimano XT
Piasta przód: Shimano M65
Piasta tył: Novatec (tylko jaka?)
Obręcze: Bontrager Ranger disc 29" rims, 32h
Opony : Bontrager XDX, 29x2.1 (53/51), tubeless ready
Korby: XT-M760
Pedały (pedals): Accent Lithium
Siodło (seat): WTB Devo
Sztyca: Boplight Team 27,2x400
Zacisk sztycy (seatpost clamp): BBB
Kierownica: Boblight Team (Flat)
Mostek: Boplight Team
Chwyty: Boplight Team
Stery: 1-1/8" threadless, semi-integrated, semi-cartridge bearings
Top cap: Ritchey Carbon
Hamulce (brakes): Avid Juicy 3 
Tarcze (brake discs): Magura Marta SL
Licznik: Sigma 1009


25.11.2011
Changes:
- Shimano SLX BR-M665
- Easton MonkeyLite SL CNT
- 2x Maxxis Crosmark 29x2.1
- 2x Maxis Ultralight 26x1.9-2.125




19.02.2012
 No change. It is just black paint on the rims. 


22.04.2012
 100mm Ritchey WCS 4axis steam aboar. 


04.05.2012
Singltrek pod Smrkiem.
Singltrek Centrum, Nove Mesto, Czechy.

     O wyjeździe na rowerową majówkę zadecydowaliśmy praktycznie 2 dni wcześniej i mimo niesprzyjającej prognozy pogody w środę o 5:50 czekaliśmy na stacji na pociąg do Szklarskiej Poręby. Naszym celem było przejechanie tylu singli ile się uda + obadanie zapowiadanej „Rowerowej majówki” w Świeradowie, która miała się odbyć w długi weekend „pod gondolami”. Miały być mini-targi rowerowe, szkółka jazdy mtb i inne atrakcje. Pogoda zapowiadana na ten czas to ciepło+burze+deszcze, na koniec ochłodzenie+deszcz.
      Pociąg TLK relacji Warszawa Wschodnia - Szklarska Poręba opóźniony o 60min zabrał nas koło godziny 8:00 w środę. Godzina opóźnienia często bywa standardem przyjętym w kolejowych spółkach – co poradzisz? Im bliżej gór, tym wolniej pociąg pokonywał kolejne kilometry. Przedłużający się postój na stacji w Piechowicach był kolejną atrakcją zorganizowaną przez kolej. Między Piechowicami, a Szklarską zgrzał się pociąg Regio, mogliśmy czekać nie wiadomo ile lub dalszą podróż kontynuować rowerami. Wybraliśmy 2 opcję, co niekoniecznie było dobrą decyzją...     
     Droga z Piechowic do Szklarskiej w pełnym słońcu i z pełnymi plecakami nie była żadnym prologiem, to pełnoprawny pierwszy etap;) Tak to wyglądało:

Po drodze wypożyczyliśmy kaski w wypożyczalni rowerów na ulicy Sienkiewicza. Wypożyczalnie prowadzi miły gość, pomocny, do kasków dołożył mapę okolicy. Koszt wypożyczenia kasków to 10zł/szt za pierwszy dzień, kolejne dni po 5zł/szt. Kierując się do naszej kwatery minęliśmy punkt odjazdu wyciągu gondolowego, nie było jednak śladu majówek rowerowych, czy targów. Ze sporym opóźnieniem dotarliśmy do Myśliwskiej Chaty na ulicy Izerskiej. Dostaliśmy elegancki „apartament”;), 2 pokoje, łazienka, TV Satelitarna, szafa, duże lustro. Z przechowaniem rowerów nie było problemu, nocowały zamknięte na klucz w pomieszczeniu gospodarczym. Po obiedzie poszukaliśmy singla nazwanego „Zającznik”. Wjechaliśmy na niego z leśnej ścieżki, i pod prąd, zawrócili nas napotkani rowerzyści, po dojechaniu do początku postanowiliśmy, że to wystarczająca liczba kilometrów na dziś.
     Następnego dnia po śniadaniu w centrum Świeradowa wróciliśmy na Zajęcznik, tym razem wystartowaliśmy na początku i w odpowiednim kierunku. Trase Zajęcznika wraz z wysokościami i predkościami jakie nam, amtorom, udało się osiągnąć widzicie niżej. Trasa fajna, byłem pod wrażeniem pracy włożonej w poprowadzenie, utwardzenie, oznakowanie i utrzymanie w czystości całej trasy. W połowie dojeżdżamy do asfaltowego podjazdu (albo i nie asfaltowego;)) który może niektórych zmusić do zejścia z roweru. Jak już wydrapiemy się pod górę mamy jeszcze kawałek singla i podjazd leśną drogą do samego startu/mety. Ogólnie gdyby nie ten długi, wcześniejszy podjazd było by bardzo fajnie, a tak jest „tylko” fajnie.


     Z Zajęcznika po napełnieniu bidonów udaliśmy się na czarnego sindgla zwanego „Nad Czerniawą”. W tym momencie pogoda zaczęła przypominać tą którą widzieliśmy na prognozach, wróciły poranne pomruki, które szybko zmieniły się w grzmoty. W nadziei, że burza znów przejdzie bokiem wjechaliśmy w las. Po dwóch kilometrach do grzmotów dołączył deszcz który w parę sekund zmienił się w ulewę. Zatrzymaliśmy się w połowie pętli, jednak nie znaleźliśmy parasola między drzewami. Dopiero wtedy przypomniałem sobie o kurtkach w plecaku i pokrowcu przeciw deszczowym, który spokojnie siedział w plecaku – nie było sensu zakładać już kurtki na przemoczoną koszulkę, ale pokrowiec oczywiście na plecak naciągnąłem. Po 10min ruszyliśmy w drogę za przejeżdżającą grupą wymiataczy, troszkę nam uciekli ale dogoniliśmy ich na końcu ścieżki;), w miejscu z którego wystartowaliśmy. Jest to świetna sprawa, wkraczając na daną ścieżkę kończymy w tym samym punkcie (lub bardzo blisko), więc nie ma problemu z powrotem do domu szosą lub nieprzejezdnym szlakiem.

     Zostało nam wrócić do domu, wylać wodę z butów i zmienić ubrania. No i oczywiście spłukać maszyny. W tym momencie nie byłem jeszcze świadomy jak istotne było pozostawienie smaru na biurku w domu... Po obiedzie został nam jeszcze cały wieczór, można było powłóczyć się rowerem po świeradowskich uliczkach. Ten dzień mimo ulewy, mokrych ubrań i błota na twarzy można uznać za udany. Nigdy nie mieliśmy okazji jechać w takich warunkach. Nie tylko pogoda zapewniała wrażenia. Ukształtowanie terenu i prowadzenie ścieżki, liczne zakręty, wszystko to sprawiało wielką frajdę.


      Do tego czasu mieliśmy zaliczone dopiero 2 single, czekał nas więc pracowity dzień. Plan na piątek mieliśmy ambitny. Wczesna pobudka, szybkie śniadanie i w drogę. Kierunek Nove Mesto pod Smrkiem. Zaczeliśmy jak wcześniej czarnym szlakiem Nad Czerniawą, następnie niebieskim dojazdem do przejścia granicznego i dale, kawałek zielonym by wjechać na niebieską Hrebenać. Szlak niebieski przeznaczony dla „rodzin z dziećmi” okazał się być łatwym, raczej płaskim szlakiem. Wczorajszy deszcz zostawił sporo kałuż, których nijak nie dało się ominąć. Szlak miejscami nie jest pokryty utwardzonym żwirkiem, kałuże są bardziej błotniste. Ze szlaku niebieskiego wjechaliśmy od razu na czerwoną ścieżkę o swojsko brzmiącej nazwie „Obora”. Ponownie można poczuć dreszczyk emocji pokonując kolejne hopki, zakręty i mostki z dużą prędkością. Czerwonym szlakiem dojeżdżamy do Singltrek Centrum. 


     Można tu umyć rowery, wziąć prysznic, skorzystać z toalety, doładować klorii czy po prostu odpocząć. Jest też sklep z akcesoriami i ubraniami logowanymi charakterystycznym napisem Singltrek, oraz co bardzo ciekawe, wypożyczalnia rowerów marki Agang. Niestety, centrum jest czynne tylko w soboty i niedziele więc nie było nam dane skorzystać z jakiejkolwiek oferowanej tu usługi (oprócz odpoczynku). Rowery pozostały w umaszczeniu taktycznym.  



     Po paru minutach ruszyliśmy do centrum miasta, które okazało się być małą mieściną nie przypominającą rowerowej stolicy tej części Europy. Objazd miasta nie był na szczęście bezowocny, 2 pyszne Studenckie czekolady zrekompensowały zamknięte Centrum i brak atrakcji w mieście;) Z Centrum udaliśmy się czerwony „Rapicky okruh”, potem dosyć ciężkim (nie miałem młynka w korbie) podjazdem „Asfaltovy traverz” dojechaliśmy do czarnego „Okolo Medence”. Ten odcinek był mocno zjazdowy, można było naprawdę poszaleć. Na końcu znów podjazd , tym razem leśną drogą utwardzoną, na szczęście krutki. Czerwony „Libverdska strana” dowiozła nas na zbocze położone położone nad Lazne Libverda. Szybki, prosty zjazd wzdłuż zbocza, równolegle do wioski, mino prostoty był bardzo przyjemny przez brak konieczności pedałowania;) Tu padł mój telefon, urwał się więc ślad GPS trasy:/ Daszlszą częś można odczytać z zwykłej mapki....

„Ludvikovsky traverz” poprowadził nas nad kolejną wioską, Ludvikov pod Smrkiem. Na tym odcinkuu brak smaru, wczorajsze płukanie roweru i dzisiejsze kałuże ostatecznie dały o sobie znać. Najpierw napęd zaczął piszczeć, po chwili już mocno skrzypiał i dosłownie po paru minutach całkowicie suchy i zapiaszczony łańcuch zaczął obwijać się wokół średniej zębatki korby. Działo się tak co parę metrów i było bardzo uciążliwe. Poważnie zwątpiłem czy uda się kontynuować wycieczkę a do dou pozostawało około 12-13km. Fart czówał i po kilkuset metrach usłyszeliśmy pilaż karczujących zbocze gdzieś w dole. Ekipa rumunów, pracująca przy wycince, okazała się życzliwa i bez problemu użyczyli mi szklankę przepalonego, czarnego jak smoła, oleju silnikowego. Po chwili mogliśmy kontynuować jazdę, a czarny napęd w Garym łapał każdy syf jaki był w jego zasięgu, na szczęście chodził przy tym całkowicie bezszelestnie. Przez „Novomestką stranę” i ponownie „Rapicky okruh” i czarną „Nad Czerniawą” wróciliśmy do Czerniawy Zdroju, będącej od jakiegoś czasu częścią Świeradowa. Licznik tego dnia pokazał 65km. To był ciężki dzień, ale dzięki temu udało nam się zaliczyć każdy odcinek tego rowerowego raju;)
      Sobota była dniem powrotu do domu. Rano udaliśmy się w długą drogę do Szklarskiej Poręby. 

Słoneczko i niekończący się podjazd porządnie nas wymęczyło, jednak daliśmy radę zdobyć wodospad „Szklarka” i podjazd pod stację „Szklarska Poręba Górna” ;)

 Po drodze minęliśmy "Zakręt śmierci" z którego widać było wciąć ośnieżone Karkonosze.


Niżej zamieszczam mapkę okolicy wraz z długościami poszczegulnych odcinków. Łącznie przez 3 pełne doby udało nam się zrobić 194km. Rejon Świeradowa polecamy wszystkim rowerzystom i na pewno nieraz tam wrócimy.


;)




04.05.2012
Oława > Ratowice > Wrocław


14.08.2012



15.08.2012

Dakine Drafter 

Tu znajdziesz recenzje Dakine Drafter Timber 12l >click<
A tu też Dakie Cell Case >click< ;)

    Po niedawnym wypadzie w góry, na którym mocno brakowało mi wody, zacząłem przeczesywać internet w poszukiwaniu lepszego rozwiązania niż jeden bidon o pojemności 0,7l. Niestety lub, jak myślę teraz, na szczęście moja rama nie sprzyja zamontowaniu drugiego bidonu więc oczywistym rozwiązaniem wydaje się plecak z bukłakiem zwany potocznie „kamelbakiem”:] 
     Początkowo przeszukiwałem różne fora w poszukiwaniu jakiegoś budżetowego rozwiązania, trafiłem na 4F Rufin. Plecak o pojemności 4l w zestawie z bukłakiem dostępny jest na „popularnym portalu aukcyjnym” za 95zł + kw. Plecak na pierwszy rzut oka wydał mi się dobrym wyborem, niska cena, 2l zbiornik, siatkowe szelki, dostępny między innymi w czarnym [czyli neutralnym i pasującym do wszystkiego] kolorze, kieszonki na drobiazgi – same zalety. Byłem już prawie zdecydowany, ale to był pierwszy dzień poszukiwań, a jak wiadomo apetyt rośnie w miarę jedzenia. Założyłem wątki na dwóch forach rowerowych i czytając kolejne wypowiedzi internautów do limitu 100zł dokładałem kolejne banknoty 50cio złotowe. Kolejne rozpatrywane plecaki to Giant Cascade 1+, PRO Vortex H2O, Camelbak Rogue i Dakine Shuttle [wszystkie w okolicach 3-4l] oraz większa opcja Deuter Race. Na początku wydawało mi się, że plecak 4l w zupełności wystarczy na całodniowy wyjazd, jednak im więcej czytałem tym mniej w to wierzyłem. Przez chwile byłem zdecydowany na Deutera, jednak po zastanowieniu skreśliłem go, „po co mi taki kolos?” - myślałem. Na placu boju pozostały 2 plecaki Dakine Shuttle 4l oraz Camelbak Rouge 3,28l. Oba małe, markowe, z bukłakiem w zestawie. Dakine według wyszukiwarki niskich cen dostępny od 219zł, Camelbak od 227zł. 
     Zgodnie z radą użytkownika Sznib udałem się, wraz z drugą połówką, do sklepu w celu ręcznego ocenienia pojemności plecaków 3-4l. Udałem się do miasta wojewódzkiego Wrocław, do sklepu Decathlon. Sklep, co dziwne w środku sezonu, był słabo przygotowany na nasz przyjazd, nie było ani jednego koszyczka na bidon, a i wybór plecaków był mocno ograniczony. Praktycznie ani jednego plecaka rowerowego żadnego innego producenta prócz Quechua'y . Na szczęście firma oferuje plecaki rowerowo-turystyczne w paru litrażach. Okazało się że plecak 10l wcale nie jest plecakiem szkolnym, potrafi nie zajmować całych pleców, i jest nawet całkiem płaski . Mniejsze plecaki zmieściły by naprawdę bardzo mało, a różnicy na plecach wielkiej by nie zrobiły. Prawdziwe minimum to 5-6l. 
     Mądrzejszy niż wczoraj chciałem wracać do domu, na szczęści uległem dziewczynie i zajechaliśmy jeszcze do jednego sklepu, sieciowego SKI Team. Sklep narciarsko-rowerowy miał w swojej ofercie oprócz sprzętu do zimowego szaleństwa, rowerów i akcesoriów Cube plecaki firmy Dakine, niestety nie było znajdującego się w moim zasięgu Shuffle. „Skoro już jestem sprawdzę te 2 które są”. Session 6,5l i Drafter 12l. Oba w kolorze moro. zwanym u Dakine'czyków Timber. 
     Session to malutki, bardzo fajny plecaczek, porządnie wykonany mieszczący na pewno narzędzia, dętkę, pompkę i resztę naprawdę niezbędnych drobiazgów, poza tym zaopatrzony w bukłak 2l. Sprawdzam cenę.... „niezła przecena, 239zł, mmm nie jest źle”. Czułem już, że nie wyjadę z wojewódzkiego Wrocławia z pustymi plecami. Obejrzałem jeszcze raz, przymierzyłem, pokręciłem się w lustrze – „wyglądam super, a ten plecak nawet w najmniejszym stopniu , tego nie psuje, biorę! 

No ale wypada zobaczyć co daje wyższy model, czyli Drafter. 12L, a taki zgrabny. Cena? 399PLN 279PLN. Wow, dlaczego wcześniej na niego nie patrzyłem?” Szybko w telefonie sprawdziłem na internecie ceny, cena producenta 399zł, portal aukcyjny 369zł + kw., wyszukiwarka cenowa 489zł – moro dostępny w jednym sklepie więc mało to miarodajne. Nic nie mogłem już zrobić. Decyzja się podjęła.

DAKINE DRAFTER

     Jak już pisałem Drafter oferuje około 12l, mimo tego jest mały, wąski i w żadnym razie nie przypomina gabarytami plecaka szkolnego. Producent chcąc trafić w różne gusta przygotował różne wersje kolorystyczne. Są min. czarny, czerwony, szary, wzorzysty czerwony, moro, są też wersje damskie przystosowane do kobiecej budowy, ale też różniące się kolorystyką. W moje ręce trafiła wersja moro, bo taki akurat był w sklepie. Gdybym miał wybór zapewne też bym go wybrał, wizualnie mi odpowiada, a i brudu nie będzie tak widać. Wymiary plecaka to: 46x19x13cm. 

SYSTEM NOŚNY 

     System nośny to twarde plecy, z pokrytymi siatką dwoma odstającymi pionowymi pasami, plus wystający element na dole. Są one perforowane co zapewnia jakąś tam, jak zapewnia producent „świetną”, wentylację. Nie jest to X AIR Deutera, ale dzięki takiemu a nie innemu rozwiązaniu plecak zachowuje standardowy „płaski” kształt. 
Tak samo jak plecki, wykonane są szelki, siatka wypełniona perforowanymi „tunelami”. Mam nadzieję, że Dakine dobrze to przemyślał i barki nie będą bolały już po paru godzinach jazdy. Dopełnieniem są pasy biodrowy i piersiowy. Oba regulowane i zapinane na klipsy. Producent nie przewidział żadnych kieszonek na pasie biodrowym, co można uznać za minus, bo telefon czy aparat mógłby być pod ręką, z drugiej strony nic nam tu nie odstaje i nie powoduje pocenia. Dla tych, którzy nie mają w spodenkach kieszeni, jub nie jest to dla nich do końca wygodne Dakine przewidział Cell Case. Pas piersiowy ma wszytą gumkę zapewniającą odpowiednie napięcie bez zbędnego ucisku. Możemy go regulować góra/dół w zakresie ok. 12cm. Klips, co częste w podobnych plecakach, ma wbudowany gwizdek. Działa, ale czy kiedyś się przyda, zobaczymy. Oczywiście plecak ma też rączkę do przenoszenia, czy powieszenia na drzewie/wieszaczku.

BUDOWA i FUNKCJONALNOŚĆ 

     Zasadniczo plecak jest podzielony na 2 komory. Komora główna zapinana na porządnie wyglądający zamek jest dokładnie taka jaką chciałem. Znajdujące się w niej siatkowe kieszonki ułatwiają nam uporządkować przewożone przedmioty.
Mamy tu 2 duże zapinane na zamek kieszonki, zamek rozpina się bardzo szeroko co jest bardzo wygodne przy pakowaniu i wyciąganiu przedmiotów. Mieszczą się w nich wszystkie potrzebne na wyciecze narzędzia. 
Jest jeszcze nie zapinana kieszonka, dość duża i pojemna, oraz podłużna kieszonka na pompkę. Jest też wyścielona miękkim materiałem kieszeń na mp3, która zmieści oprócz playera portfel i coś drobnego. Po zapełnieniu organizera mamy jeszcze trochę przestrzeni na koszulkę czy spodenki. Druga komora to komora bukłaka, jest ono co typowe dla Dakine między komorą główną a naszymi plecami, jest dzięki temu dobrze izolowana i powinien dłużej utrzymywać żądaną temperaturę. W komorze tej w modelu Drafter na rzepie wisi bukłak o pojemności 3l. Dużo, powinno starczyć na parę godzin intensywnej jazdy.
     Oprócz dwóch większy komór mamy dwie mniejsze, jedną wyścieloną folią termoizolacyjną, na batony czy złamaną w pół czekoladę, ta komora mogłaby być ciut większa, miejsce na jej powiększenie jest. Druga mała kieszonka znajduje się na górze i jest przeznaczona na okulary, miękko wyścielona zagwarantuje bezpieczeństwo naszemu telefonowi, sprawi też, że będzie on pod ręką bez rozpinania głównej komory.
    Na przodzie plecaka mamy specjalną kieszeń na kask, pełniącą również rolę uchwytu na kask fullface. Jeśli kask mamy na głowie możemy tam wcisnąć bluzę lub przeciw deszczówkę. Na dole plecaka ukryte są paski do mocowania ochraniaczy, można jednak użyć ich do przymocowania zwiniętej kurtki lub czegoś innego co nie zmieściło się w środku.

WODA

     Powodem zakupu tego plecaka była za mała ilość wody mieszcząca się w bidonie. Drafter zaopatrzony w 3l bukłak powinien w 100% zadowolić większość użytkowników. W moim wypadku w zestawie z bidonem termicznym mam zapewnione niemal 4l wody w odpowiedniej temperaturze. Zbiornik dołączony do plecaka to produkt firmy Hydrapak. Napełnianie i mycie odbywa się w chyba najlepszy możliwy sposób, odsuwany plastikową szynę i mamy dostęp do całego wnętrza worka. 
On sam zbudowany jest tak, aby nawet po całkowitym napełnieniu nie zajmował zbyt dużo miejsca uniemożliwiając załadunek sąsiedniej komory. Bukłak ma w środku pasek łączący obie ścianki worka i utrzymujący je blisko siebie, dzięki temu pełny bukłak pozostaje wciąż płaski i wypełnia elegancko miejsce na niego przewidziane. Wężyk do bukłaka podłączony jest szybko złączką dzięki której jednym kliknięciem odczepiamy wężyk, nie uraniając przy tym ani kropli. Wężyk możemy przypiąć tak do lewej, jak i prawej szelki, w dwóch miejscach trzyma go gumka, a na końcu mamy klips, nic nie dynda. Kątowy ustnik, kończący się w przeciwieństwie do przymierzanej wcześniej Quechua'y na optymalnej wysokości, ma możliwość całkowitego odcięcia dopływu wody, kontrolujemy to obracając końcówką pomiędzy pozycjami ON i OFF. Samo picie jest bardzo intuicyjne, mimo pierwszego kontaktu z „kamelbakiem” szybko udało mi się wziąć pierwszego łyka;] Wystarczy ugryźć i zassać płyn. Proste... przecież umiemy to od niemowlęcia:]

Update 16.08.2012

     Plecak przeszedł chrzest bojowy. Przejechał ze mną wczoraj 112km. Połowa trasy i jej profil widoczne są na obrazku, powrót tą samą drogą. 
Temperatura zmieniała się w zakresie od 20 do ok. 25'C. W najgorętszym momencie dnia najpierw asfaltowy podjazd na PrzełęczTąpadła , a następnie mozolne wspinanie się między pieszymi turystami na szczyt Ślęży. Całą drogę na szczyt udało nam się podjechać, oczywiście z paroma przystankami;] Plecak wypełniony tym co widać na zdjęciu nie był uciążliwy, nie przeszkadzał na plecach, jednak uczciwie trzeba przyznać, że koszulka była wilgotna w miejscu styku wystających elementów plecaka z plecami jeszcze zanim zaczęły się podjazdy. Kiedy trzeba już było mocno cisnąć na pedała i krople spływały z czoła, plecy też były już mokre. Nie wiem czy inne plecaki w takich warunkach wypadły by lepiej. Ciepły dzień + kilka podjazdów + wspinaczka z prędkością 5km/h po tłuczniu i między ludźmi, to wszystko nie jest sprzymierzeńcem żadnego plecaka. Złego słowa natomiast, nie mogę powiedzieć na temat ramiączek. Mimo iż nie jest to zwykła siatka, nie pociłem się w tym miejscu, i ani razu nie poczułem jakiegoś dyskomfortu, ucisku czy czegokolwiek negatywnego. Może to kwestia małego obciążenia [ok. 4kg bagażu + plecak], tego nie wiem. 
     Kwestia druga to picie, czyli to co było głównym powodem zakupu plecaka. 3 litry wody, która do samego końca nie zmieniła wyczuwalnie temperatury, wystarczyło mi na jakieś 70km. Jest to kwestia indywidualna, ale wiem, że rzadko będzie sytuacja kiedy przez 50-70km nie ma sklepu czy górskiego strumyka z krystalicznie czystą wodą;] Samo picie jest wygodne i nie przysparza problemu. Wprawdzie z bukłaka nie możemy trysnąć wodą w usta jak z naciśniętego bidonu, jednak wystarczy parę razy pociągnąć i odpowiednia ilość chłodnej wody ląduje w naszym gardle. Oczywiście jak w każdym plecaku, pierwszy łyk jest ciepławy, co jest spowodowane nagrzaniem się wody w wystawionym na słońcu odcinku wężyka.
     Warto wspomnieć o kieszonce termicznej która nie pozwoliła roztopić się zamkniętym w niej batonikom. Pomieściła ich 5, ale pewnie jeszcze 2 dało by się wcisnąć.
     Podsumowując, jestem zadowolony z zakupu, na co złożyło się pare elementów:
- okazyjna cena [279zł]
- świetna jakość wykonania
- przemyślana konstrukcja
- duży 3l bukłak z wygodnym, kątowym ustnikiem
- kieszonka termiczna
- prosta stylistyka
- wygodny system nośny
- bardzo dobrze rozwiązana komora główna [zapinane siatkowe kieszonki, kieszonka na pompkę]

Plecak jak każdy inny posiada też wady, jednak narazie zbyt wiele nie przychodzi mi do głowy:
- nie idealny system nośny [mokre plecy]
- brak pokrowca przeciwdeszczowego w zestawie
























2 komentarze:

Anonimowy pisze...

une tumeur situee sur la partie laterale et,

RMN1 pisze...

what?

 
Copyright 2007-2010 rmn1